Autor: Wojciech Lis, Tomasz Godlewski Wydanie I. Wydawnictwo Kagra, 2012 rok, 244 strony. Nakład wyczerpany. Wydanie II. Wydawnictwo Kagra, 2015 rok, 326 stron. Nakład wyczerpany. Wydanie III. Zapowiedź na rok 2022.
W końcu się zebrałem, aby napisać o Jaskini hałasu, pierwszej książce o scenie metalowej
w Polsce. Samą książkę czytałem już ze trzy razy, zarówno pierwsze jak i drugie wydanie, starając się nie pominąć żadnej interesującej mnie informacji, rzecz jasna szczególnie w zakresie zinów. Za książkę zabrało się dwóch załogantów, Tomasz „Skeleton” Godlewski oraz Wojciech Lis. Ten pierwszy to perkusista warszawskiej kapeli thrashowej, funkcjonującej pod koniec lat 80-tych XX wieku. Tomasz był także edytorem zina, od którego tytułu powstał zresztą tytuł książki. Jaskinia Hałasu zine ukazał się gdzie około roku 2000, ale jak sądzę nie był jakoś szczególnie szeroko dystrybuowany. Drugi autor to Wojciech Lis, również z przeszłością jako muzyk (gitara i wokal w Apocalyptic), ale na scenie znany dotychczas jako edytor zina o dość konkretnej nazwie Najświętszy Napletek Chrystusa. Co ciekawe, zine pojawił się w roku 1997, czyli niespełna dekadę po wydarzeniach których w głównej mierze dotyczy książka. Wojciech już wówczas miał zajawkę na eksplorację początków sceny, bo w zinie pojawiały się stare zespoły, często już wówczas nieistniejące, zresztą nawet sami muzycy zwykle byli zdziwieni że ktoś jeszcze będzie się interesował takimi, wydawało się wówczas odległymi czasami hehe. Panowie więc „papiery” na opracowanie książki mieli, sami uczestniczyli w początkach sceny, tworzyli ją, znali realia w których ulokowana jest akcja jak i samą metalową subkulturę, sam proces tworzenia całości zajął jednak jakieś 3-4 lata, tak mi się wydaje.
Powiedzieć że Jaskinia hałasu to pierwsza pozycja książkowa o polskim „metalowym” podziemiu muzycznym to chyba jednak zbyt mało. Bo to nie jest książka o muzyce metalowej, to jest książka o pewnym zjawisku jakie samoistnie narodziło się w połowie lat 80-tych w Polsce i które porwało ze sobą tysiące młodych osób zafascynowanych … no właśnie, zafascynowanych czym? Na pewno muzyką, mocno uogólniając, metalową, ale także czymś co wg mnie obecnie już nie istnieje – subkulturą, tworem który jak wspomniałem powstał samoistnie, poza rodziną, szkołą czy pracą, skupiał ludzi którzy sami chcieli do niego należeć i którzy identyfikowali się z charakterystycznym wyglądem, zainteresowaniami czy ogólnie estetyką. Konstrukcja książki jest bardzo prosta. Autorzy zadają określone pytanie, a przepytywani dzielą się wspomnieniami, przemyśleniami i informacjami w zadanej kwestii. Każde pytanie tworzy w ten sposób jeden rozdział książki. Mamy zatem w kolejności poruszone takie zagadnienia jak pierwsze osobiste zetknięcie przepytywanych z muzyką metalową, zespoły i ziny które tworzyły scene u samych jej poczatków, nośniki informacji z epoki (audycje radiowe, czasopismo „Na przełaj”), tapetrading, koncerty czy wreszcie rola, a w zasadzie krytyka, obozu Metal Mind Productions.
Na spytki zostały wzięte persony z tzw. starej gwardii, czyli wszelkiej maści aktywiści, weterani i kombatanci zaangażowani w zespoły i ziny które naście lat wcześniej siały spustoszenie w salach prób, lokalnych domach kultury, budząc zrozumiałe zgorszenie społeczeństwa długimi włosami i niezrozumiałą dla ogółu społeczeństwa stylistyką. W pierwszym wydaniu przepytane zostało niemal sto różnych osób, w wydaniu drugim, poprawionym i uzupełnionym, doszło jeszcze jakieś 25 nowych, w tym wiele osób które swoimi wypowiedziami sporo wnosiły do tematu. Faktem jest jednak, że niektórzy z przepytywanych mówiąc oględnie prześliznęli się po temacie, zasłaniając się brakiem pamięci czy udzielając jedynie zdawkowych odpowiedzi, ale z drugiej strony jest też kilka osób które do tematu podeszło znacznie poważniej i muszę przez to o nich wspomnieć . Na pewno jednymi z pełniej odpowiadających jest Dariusz Gowieńczyk (Siege of Power zine), Tomasz (Pagan Records), Rafał Sosin (Death Metal zine)… Uzupełnieniem części pytania-odpowiedż, jest rozdział w którym zamieszczone sa dośc dopracowane biografie czy tam sylwetki niekórych z bardziej istotnych przedstawicieli sceny zmucznej prezentowanej w książce, z tego rozdziału młodszy wiekeim czytelnik może czerpać mega dużo inspiracji muzycznych. tylko czemu nie pokuszono sie o ten sam hegest wobec edytorów najbardziej istotnych zinów?
Jaskinia na pewno nie jest idealną pozycją, przy bliższym poznaniu brakuje redakcyjnego szlifu czy obróbki, czasem za mało faktów, a za dużo opinii z których niewiele wynika, no ale taka właśnie była koncepcja autorów. To nie miała być publikacja naukowa, pełna konkretów, odnośników, przypisów. Zero komentarza, zero podsuwania kontekstu zdarzeń, tylko zebranie w jednym miejscu wypowiedzi, wspomnień i emocji poszczególnych osób. Emocje, czyste emocje, przynajmniej ja tak to odbieram po lekturze książki. Z drugiej jednak strony ja byłem uczestnikiem tego ruchu i pamiętam wiele opisywanych sytuacji i okoliczności, ale z kolei osoby znacznie młodsze, które nie mają tego kontekstu mogą nie wszystko zrozumieć i dla nich opracowanie nie jest pełne i interesujące? Ciekawe co o tym sądzą osoby znacznie młodsze?
Książka na pewno była (i jest!) potrzebna, bo to pierwsza próba scharakteryzowani martwej już dziś metalowej subkultury, jednego z kilku młodzieżowych ruchów wyłaniających się ze schyłkowego PRL-u. Fajnie że padł pomysł jej powstania, a jeszcze fajniej że został zrealizowany. Dodatkowo, całość okraszona jest masą archiwalnych materiałów, okładek kaset demo i zinów, koncertowych plakatów, zdjęć z prywatnych imprez, fotografii zespołów zarówno z sesji zdjęciowych jak i w wersji live, reklam, flyerów… Wiele tych materiałów jest prezentowana szerszej publiczności po raz pierwszy! To jest wielka wartość tego opracowania, zgromadzenie w jednym miejscu materiałów archiwalnych od różnych osób. Dzieła wizualnego dopełnia skład książki nawiązujący do klasycznego zina, za który, przynajmniej w II wydaniu odpowiada kolejny stary załogant Piastol (Infernal Death zine alias Alcoholic Commando Sosnowiec). Jest klimat, oprawa graficzna jest fantastyczna, do treści można mieć pewne zastrzeżenia, ale jako całość jaskinia haładu to pozycja obowiązkowa, warta przeczytania!!!
No i tutaj na koniec jeszcze ciekawostka, zanim jeszcze książka była wydana, w sieci krążyły takie oto flyery…. Nie wiem na ile to była alternatywna wersja okładki, ale prezentowała się całkiem interesująco. Koniec końców na okładce zagościło jednak inne zdjęcie, równie dobrze nawiązujące zarówno do treści książki jak i realiów epoki – nieodzownych spotkań metalowców z funkcjonariuszami, najpierw Milicji Obywatelskiej (tudzież ZOMO), a póżniej Policji.