Miejsce: Warszawa
Status opisu: kompletny (2/2)
Kontakt: nie dotyczy 

Pamiętam jak dziś (chciałoby się rzec), pewien lipcowy dzień, bardzo ważny dodam. Tego dnia ogłoszone zostały bowiem listy studentów przyjętych na pierwszy rok politechniki. Moja osoba znalazła się pośród przyjętych, co oznaczało dla mnie odroczenie zaszczytnej służby wojskowej (wówczas kamasze były z poboru dla każdego). Pełen optymizmu udałem się zatem do znajomego sklepu Metal Core w Kielcach, aby zwyczajowy wydać wszystkie pieniądze na stertkę kaset. Gdy wszedłem do miniaturowego pomieszczenia stanowiącego cały sklep, mój wzrok przykuł jednak zupełnie inny przedmiot. Bezpośrednio na ladzie leżał bowiem świeżutki, pachnący farbą, kolorowy magazyn. Był to właśnie pierwszy numer AMON magazine. Okoliczności pamiętam, chyba właśnie z uwagi na radość z uniknięcia wojska, ale tak właśnie było. Zakupiłem zatem zupełnie mi nieznane pismo, z bardzo zachęcającą do lektury okładką (patrz niżej), plus pewnie wspomniane kasety i pogadałem z właścicielem (pewnie niektórzy kojarzą z kim). No ale wróćmy do pisma. Jak się okazało, było to pismo jakie wykluło się z zina EURONYMOUS, któremu szefował edytor tegoż periodyku Michał Kraszewski (na fotce po lewej stronie, razem z Larsem R. z Entombed, Warszawa 1994).

Do redakcyjnego kompletu dołączyły wówczas m.in. osoby współpracujące wcześniej m.in z THRASH’EM ALL (to był okres kiedy to pismo przestało się na ok. 2 lata ukazywać). Team ten stworzył udane, profesjonalne pismo. Dużo wywiadów (m.in. Emperor i BURZUM) i zdjęć, na tamte lata to było coś :-). Magazyn przygotowany z rozmachem, na dobrym papierze i z zespołami o których każdy wówczas chciał czytać. pamiętam, że duże wrażenie zrobił na mnie wywiad z Katatonii, wówczas jeszcze z corpsepaint i (nie)podręcznymi toporami na fotce. W założeniach pismo miało być dostępne w sklepach muzycznych i ukazywać się w cyklu dwumiesięcznym. Chyba tak nawet było, bo raczej w tym samym roku ukazał się również numer 2 pisma, wg mnie nieco mniej udany. Z ciekawostek, to był ponoć nawet plany, aby przygotować anglojęzyczną wersję magazynu i pościć go na szerokie wody światowego undergroundu. O ile wiem, skończyło się jedynie na przygotowaniach, a fizyczna wersja magazynu w takiej wersji nigdy nie powstała. Losy pisma jakoś się tak więc potoczyły, że nic więcej pod tym szyldem się nie ukazało. Gdzieś potem przeczytałem, że pismo miało zmienić nazwę na ATROX magazine, z nowym – jeszcze szerszym i równie doświadczonym składem redakcyjnym, tak się jednak nie stało… Kolejna inkarnacja pisma miała już bowiem nazwę VOX MORTIIS i ukazywała się od roku 1995.

Data opracowania: / Data aktualizacji 20

---

---

Memorabilia